Z pasją dla kultury – kultura z pasją
Miejski Dom Kultury w Radomsku
5.03.2016 - WERNISAŻ WYSTAWY FOTOGRAFICZNEJ "OKNA" MARZENY ZACHAREWICZ
W Galerii Miejskiego Domu Kultury w Radomsku 5 marca 2016 odbyło się uroczyste otwarcie wystawy fotograficznej „Okna” Marzeny Zacharewicz. Po wernisażu odbył się koncert Dominiki Szwed-Kipigroch.
Marzena Zacharewicz
Urodziła się w 1964 r. w Malborku. Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Gdyni. Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dyplom uzyskała w 1990 r. z zakresu grafiki warsztatowej. Zilustrowała ponad 20 książek dla dzieci. Była kuratorką i autorką koncepcji wystaw poświęconych ilustracji Pan Andersen (2005 r.) oraz Ezop wyobrażony (2008 r.). Brała udział w ponad stu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Swoje prace eksponowała na wielu wystawach indywidualnych.
Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, ilustracją.
Czasami otrzymuje nagrody – ostatnio, w 2015 r. II Nagrodę w Międzynarodowym Konkursie na Rysunku im. M. Andriollego w Nałęczowie za prace z cyklu Zbroja.Swoje fotografie po raz pierwszy prezentuje na wystawie indywidualnej.
fotografia: Siena (Włochy), 2010 r.
Okna Marzeny Zacharewicz
Czy zdjęcia dekoracyjnych jak puzderka wież cerkwi, wnętrza pałacu przeniesionego z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy, cichej uliczki i ogromnego blokowiska mogą mieć ze sobą coś wspólnego? Tak. W ekspozycji Marzeny Zacharewicz łączy je motyw okna. Uchylone, otwarte, przymknięte, zasłonięte okiennicami – każde z nich jest dowodem na przeszłą lub teraźniejszą obecność człowieka. Intrygujące jest to, że on nie pojawia się na fotografiach. Reprezentują go wyłącznie jego dzieła: architektoniczne, rzeźbiarskie, malarskie oraz zwyczajne ślady codzienności: ubrania suszące się na balkonie, kwiaty kwitnące w donicach na parapecie. Melancholię bezludnych przestrzeni ożywia ciekawość wobec tego, co tam się wydarzyło i tego, co dopiero się wydarzy.
Mimo, że okno pozostaje bohaterem każdego kadru, nie zawsze znajduje się w jego centrum. Czasami autorka umieszcza je z boku. Fotografie zawsze komponuje starannie. Ukazane obiekty są wyraziste. Artystka zachowuje każdy ich detal. Ujmuje przy tym rytm otworów okiennych na fasadach, rytm zdobień, rytm kolorów. Zdjęcia promienieją nimi i blaskiem. Na żadnym nie ma ciemności. Autorka zwykle chwyta jasne i łagodne światło pogodnego dnia. Powietrze zdaje się być ciepłe i przejrzyste. Zacharewicz potrafi utrwalić jeden, jedyny moment, gdy zawieszona we framudze ciemnoszara zasłona, porwana wiatrem, rzuca cień na chropowatą ścianę w kolorze dojrzałego arbuza i tworzy na niej delikatny wzór. Ta gra świateł i cieni na murze nigdy więcej się nie powtórzy. Zdjęcia charakteryzują się wysmakowaniem.
Artystka poprzez ich pośrednictwo zabiera nas do świata, który przeminął. W nim złocą się mozaiki, mnisi krzątają się w klasztorach, ku niebu pną się wieże kolejnych świątyń, rycerze wyruszają na krucjaty, a ci, którzy z nich ocaleją, wracają do twierdz wznoszących się na skałach. Autorka wystawy, prezentując temat okna, pokrótce opowiada nie tylko historię chrześcijaństwa. Jednocześnie uwrażliwia na bogactwo kultury świata arabskiego. Misterne, arabeskowe sztukaterie pałacu w Grenadzie (Hiszpania), spływające w dół niczym stalaktyty, swoją obfitością i kunsztem wykonania przyprawiają o zawrót głowy. Drewniane okno z Fezu (Maroko), gdyby tylko mogło, wyszeptałoby wiele tajemnic. Osoba, która przez wygląda, pozostaje w ukryciu.
Utrwalone budowle noszą w sobie historię, a jednocześnie ich okna nadal pełnią taką samą funkcję, co przed wiekami. Wpadają przez nie słoneczne promienie. Tak jak przez otwór w kopule Panteonu, zwany oculusem. I jak przez okna w bazylice św. Witalisa w Rawennie (Włochy). To światło jest mistyczne. Dzięki niemu wnętrze prezentuje się w całej okazałości, na chwałę Boga i na chwałę talentu człowieka. Niezwykłe jest okno w stylu manuelińskim w Klasztorze Zakonu Chrystusa w Tomarze (Portugalia). Obramiają je finezyjnie wyrzeźbione, złociste zdobienia z kotwicami, wodorostami, karawelami. Snują one morskie opowieści o wyprawach kolonialnych.
Otwory okienne doświetlają także pomieszczenia w budynkach, które nie zostały wyróżnione swoim przeznaczeniem – w kamienicach czy w blokach mieszkalnych. Ich zdjęcia cechuje jednak niezwykły liryzm. Pod parapetami kilku mieszkań w Marbelli (Hiszpania) powiewają rozłożyste spódnice tancerek, w soczystych kolorach. Kadr z Cortony (Włochy) ukazuje zakratowany otwór, za którym znajduje się konik na biegunach. Jedną, jedyną fotografią, na której pojawia się człowiek, jest ujęcie ze szpitala Bonifratrów na Wyspie Tyberyjskiej (Włochy). Kuracjusz, schylający głowę i ściskający dłońmi stalowe pręty, przesłaniające część okna, zapewne spogląda na plac przed kościołem św. Bartłomieja. Jego niebieska koszula stanowi mocny akcent pośród ciemnej żółci i jasnego odcienia pomarańczy łuszczących się z farby ścian.
Te okna również noszą w sobie opowieści. One nie należą do historii powszechnej, ale do historii indywidualnych. Są równie przejmujące, a może nawet bardziej? Podczas przyglądania się im w myślach odbiorcy może pojawić się wiele pytań. Kto godzinami patrzył przez szybę? Na czyj powrót czekał? Przez które okno wfrunęło szczęście? Którym wyfrunęło? Bywa, że w jednych szklanych taflach odbijają się inne. Te zwielokrotnienia nadają fotografiom jeszcze więcej zagadkowości i malowniczości. Mówi się o „oknie na świat”. A okno z Sybinu (Rumunia) jest raczej „okiem na świat”. Osadzono je w dachu w taki sposób, że przypomina czujne spojrzenie. Podobne rozwiązania są typowymi elementami tamtejszego krajobrazu.
Zdarza się, że okno nie ma ani szyby, ani parapetu, np. jak to umieszczone w murach obronnych w Dubrowniku (Chorwacja) i to z powojennych ruin w Mostarze (Bośnia i Hercegowina). Pozostaje ono zwykłym, prostokątnym otworem, do tego zawsze otwartym, na zieleń, morze, niebo. Zdaje się przynależeć nie do kultury, a do natury i służyć wyłącznie jej.
W serii zdjęć widoczne jest upodobanie artystki do przetwarzania jednego elementu. Ono jest obecne również w cyklach jej rysunków, np. Kamienie w ustach i Zbroja. Tam także Zacharewicz wybiera głównego „bohatera” i przedstawia go w pomysłowych konfiguracjach. Jej prace rysunkowe i fotograficzne łączy dążenie do zachowania jednolitego stylu i dbałość o szczegóły.
Artystka, prezentując migawki z fascynujących podróży, zabiera odbiorców na wyprawę po zachwyt i tolerancję. Ujęcie z Wiednia uświadamia, że okna są jak lustra.
Odbijają one, co ludzi fascynowało i zajmowało na przestrzeni wieków. Jednak reprezentant każdej z kultur pokazywanych na wystawie mógłby powiedzieć:
„otworzę okno
i wejdzie szerokie, mroźne powietrze,
zdrowe jak tragedia.
Wejdą myśli człowiecze
i człowiecze sprawy,
cudze nieszczęścia i cudza świętość.
Będą rozmawiać cicho i surowo” .
Fragment wiersza Anny Świrszczyńskiej Otworzę okno jest dobrym podsumowaniem koncepcji tej ciekawej ekspozycji, w której różnorodność wspaniale łączy się z uniwersalizmem.
Marta Motyl,
krytyk sztuki